Ładowanie
×

FreDro – wywiady po wydarzeniu

Specjalnie dla naszych czytelników publikujemy wywiady po wydarzeniu

Aktorzy Wrocławskiego Teatru Lalek Piotr Starczak i Aneta Głuch-Klucznik
Czy dla Państwa było to novum? Wspólny występ z chórem i muzykami Filharmonii?
Aneta Głuch-Klucznik: Dla mnie tak, z chórem dziecięcym, chociaż kilka takich muzycznych przygód mam już za sobą. Pierwszy raz zobaczyłam dzieciaki w takiej formie. Przepraszam, że dzieciaki, ale to jest taki żywioł, że inaczej ich bym nie nazwała. Są cudowne i mają naprawdę taki power, że aż im zazdrościłam.
Czy praca aktora tutaj – w Filharmonii -wymaga większego skupienia niż w teatrze?
Piotr Starczak: Myślę, że tak, bo jest tyle tych czynników, które muszą się zazębiać, i złożyć na siebie i w dość krótkim czasie, że to jest wymagające, ale bardzo przyjemne.
Co sprawiło największą trudność dla Państwa?
Aneta Głuch-Klucznik: Śledzenie muzyki, ponieważ my tak naprawdę pierwszy raz tą muzykę usłyszeliśmy tutaj na próbie. Znaliśmy tekst, znaliśmy kolejność, znaliśmy przebieg sytuacji. Natomiast muzyka była dla nas tu przygodą. Nie znaliśmy długości, dlatego musieliśmy tu bardzo uważnie na próbach słuchać, żeby wiedzieć, że to jest nasze miejsce, że możemy wejść.
Czy warto powielać tego typu multikulturowe wydarzenia?
Piotr Starczak: Tak, międzygatunkowe wydarzenie. Myślę, że tak, jeśli jest na to przestrzeń i są chętne osoby, to jak najbardziej.
Interakcja publiczności fajna?
Aneta Głuch-Klucznik: Super, mnie najbardziej się podobało, kiedy weszliśmy między widownię i dzieci zrywały łaty i chciały je zdjąć.

Ewa Fabiańska-Jelińska – kompozytor
Jaka była pierwsza myśl, kiedy padła propozycja przygotowania muzyki do FreDro?
Już dawno marzyło mi się skomponować utwór – większą formę z chórem dziecięcym, ale by połączyć sztuki, aby to nie była tylko muzyka. Żeby połączyć tą sztukę aktorską. Kiedy taka propozycja padła, czułam się bardzo zaszczycona i wzruszona, że może powstać większe, obszerne dzieło na chór dziecięcy, lalki, aktorów i wspaniałą orkiestrę filharmonii wałbrzyskiej.
Jako widzowie i słuchacze mieliśmy wrażenie, że instrumenty „pisały” baśniową narrację.
Tak, myślę, że scenariusz był dla mnie takim punktem wyjścia, że jest tak stworzony, że bardzo inspiruje, od strony muzycznej i kompozytorskiej do poszukiwania atmosfery baśniowej, która wprowadza dzieci śpiewające w chórze, pobudzając bardziej ich wyobraźnię. To jest wzajemna inspiracja scenariusza i najmłodszych odbiorców sztuki.
Które instrumenty odgrywały kluczową rolę?
Tak naprawdę cała orkiestra jest bardzo ważna. Oczywiście chór dziecięcy jako główni bohaterowie, ale nie ma sekcji w orkiestrze, która byłaby mniej istotna. Bardzo wyróżniona jest sekcja instrumentów dętych blaszanych, która w niektórych utworach w trakcie przebiegu całości dzieła jest eksponowana bez instrumentów smyczkowych. Ale też instrumenty dęte drewniane, fortepian, który występuje w każdym utworze. Każda z tych sekcji jest równie istotna.
Czy wizja podczas pisania muzyki do tego „przedstawienia muzycznego” pokryła się z tą muzyką, którą usłyszeliśmy finalnie?
Jak najbardziej, dla mnie ważne było to, że mogłam uczestniczyć w próbach. Nie przyjechałam na samo prawykonanie, byłam już od dwóch dni i na kilku próbach udało mi się być i słuchać. Istotne były też konsultacje w trakcie tych prób i drobne instrumentacyjne zmiany czy tempa. Nie wyobrażam sobie nie uczestniczyć w próbach – to pomaga mi się oswoić z przebiegiem utworu i poznać wykonawców, przekazać ostatnie sugestie udzielić rad.
Jak spisały się dzieciaki?
Znakomicie, dawno nie widziałam tak zaangażowanego chóru dziecięcego.
Fredro trudny?
Wydaje mi się, że same teksty są już trudne do wymówienia, a nie tylko do zaśpiewania, do tego dochodzi partia melodyczna, dość trudna. Dzieciaki spisały się na medal.
Czy chciałby Pani zrealizować w przyszłości coś podobnego?
Bardzo chętnie, jestem otwarta na takie utwory, które zawierają grę aktorską. To mnie bardzo inspiruje, kiedy różne sztuki są połączone.

Anna Kupczyńska – przygotowanie chóru
Jak dzieci przyjęły tekst do śpiewana?
Na początku były trudności, to było związane z tym, że wyraz był rozłożony na wiele dźwięków, więc musieliśmy sobie czytać te wyrazy nie w rytmie tylko poszczególne słowa w ciągłym tekście, żeby dzieci zrozumiały o czym jest. Czasami trzeba było trochę więcej wytłumaczyć, albo odpowiedzieć, wyjaśnić ukryte znaczenia różnych wierszy.
Wiemy, że dzieci musiały więcej popracować niż nad standardowym koncertem. Czy jest Pani zadowolona z efektów ich pracy?
Oczywiście, ja zawsze jestem zadowolona z efektów ich pracy, ponieważ wkładają w to całe swoje serce i mnie to bardzo wzrusza.
Czy obawiała się Pani, że w jakimś momencie z czymś sobie nie poradzą? Czy wiedziała Pani, że będzie dobrze?
Bywały różne momenty, na początku byłam dobrej myśli, później był taki moment, że miałam obawy, ponieważ zauważyłam, że ilość pracy, którą wkładamy na zajęciach nie przynosi efektów jakich bym oczekiwała. Ale później nakładem dodatkowego czasu pracy udało nam się uzyskać satysfakcjonujący efekt.
Ile dzieci dostaną przerwy po tak wyczerpującym materiale?
Jedną próbę (śmiech).

Karolina Karabola-Jefmańska – autorka Libretto
Co pomyślałaś kiedy otrzymałaś propozycję napisania libretto i to w dodatku FreDro?
Pomyślałam, że nie dam rady (śmiech). Musiałam się poważnie zastanowić czy powinnam się zgodzić . Bo nigdy w życiu nie pisałam libretta, a talentów muzycznych także nie posiadam, ale wiedziałam, że potrafię pisać i wymyślać historie, a marzeniem było zobaczyć swój tekst na profesjonalnej scenie. Podczas rozmowy z Panią Dyrektor usłyszałam od niej, żebym posłuchała intuicji. I to było to! Zgodziłam się na kolejny dzień. I się zaczęło… Trzeba było zmierzyć się z twórczością Aleksandra Fredry i tak to wszystko zebrać, żeby było i atrakcyjne dla odbiorcy, i żeby mówiło o aktualnych tematach…
Czy obawiałaś się, że “archaizmy” z XIX wieku mogą wydać się dla dzieci zbyt trudne w zrozumieniu? Niekiedy dorośli mają z nimi problem.
Nie myślałam o tym… Nie było tych archaizmów aż tak dużo (śmiech). A Fredro pisał takie teksty, które cały czas są aktualne, więc nie. Nie obawiałam się. Zresztą dzięki współpracy z Anią Kupczyńską, która przygotowywała chór, miałam okazję poznać dzieciaki, rozmawialiśmy dużo. Rozmawialiśmy o tych tekstach i wyjaśnialiśmy na bieżąco wszelkie wątpliwości, wszystkie niezrozumiałe słowa, zinterpretowaliśmy te wiersze. Chór bardzo świadomie zaśpiewał te teksty.
Czy praca przy pisaniu libretto okazała się trudniejsza niż przy tworzeniu sztuk teatralnych dla dzieci i młodzieży?
Najtrudniej było znaleźć pomysł. Zauważyłam, że myślenie Fredry o ludzkości jest mi bliskie. Z drugiej strony miałam niezgodę na to, że to “zwierzęta” mają przyklejoną “łatkę”. Zwierzęta to najczystsze z istot w moim mniemaniu. Tak samo jak dzieci. One nie rodzą się złe. Nie ma czegoś takiego jak “zły pies”, czy “niedobre dziecko”. Więc postanowiłam chwycić się właśnie takiego tematu. A potem to już poszło…
Nie wiem nadal jak pisze się libretto (śmiech), bo napisałam tak naprawdę sztukę teatralną, tylko, że z partiami śpiewanymi (śmiech). Ale uczę się, i dzięki Ewie (kompozytorce) staje się to dla mnie bardziej klarowne. I jestem ogromnie wdzięczna za to doświadczenie.
Wcieliłaś się w postać Pana Hrabiego Fredry. Jak się czułaś na scenie Filharmonii Sudeckiej?
Czułam się bardzo dobrze, wprawdzie było mało prób i ograniczona przestrzeń, ale lubię takie wyzwania. Jak mogę wcielić się w jakąś postać… to zawsze korzystam.

źródła zdjęć Filharmonia Sudecka autor zdjęć foto-adamczyk.pl

  Kilkukrotnie ugodził nożem!

Share this content:

Opublikuj komentarz