Ładowanie
×

Przełomowy sezon i wielki głód ścigania Bartłomieja Madziary

Przed sezonem postawił sobie cel – stanąć na podium Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. I ten cel zrealizował. Bartłomiej Madziara, w nowym samochodzie Lamborghini Huracan ST Evo 2, zaprezentował w tym roku wyjątkową regularność i zakończył rywalizację na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej. Z wyścigu na wyścig radził sobie coraz lepiej, w czym nie bez znaczenia było wsparcie „kobiecej ręki”.


Tegoroczną rywalizację, Bartłomiej Madziara zaczął w gruncie rzeczy podczas ostatniej rundy poprzedniego sezonu. To właśnie wtedy, podczas Wyścigu Górskiego Szczawne Kulaszne, wypróbował wypożyczone Lamborghini Huracan. Można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia, bo po kilku latach startów Porsche 991 GT3 Cup, niemal natychmiast podjął decyzję o przesiadce.
– Porsche było marzeniem, ale szybko okazało się, że jeździ się nim naprawdę ciężko. Momentami czułem, jakbym prowadził je za karę. Co prawda poprzedni sezon nie był najgorszy, bo sporo pozmienialiśmy w samochodzie, ale po przesiadce do Lamborghini odzyskałem radość ze ścigania – wspominał Madziara.

Trudne początki i przełomowy Sopot
Wejście w sezon dla Bartłomieja Madziary nie było łatwe ze względu na niewielką liczbę testów, które mógł zaplanować przed pierwszym, wiosennym startem. Miał dwa pełne dni na torze w Poznaniu, a potem krótki roll-out przed inauguracją w Kielcach. – W nowy samochód trzeba się dobrze „wjeździć”, a to zajmuje czas. Z każdą rundą rozumieliśmy się lepiej i jeździłem coraz szybciej. Co jednak najważniejsze, kolejne starty utwierdzały mnie w przekonaniu, że dobrze wybrałem – relacjonował.
Przełomowa dla Madziary okazała się runda w Sopocie. To specyficzny wyścig, zupełnie inny od pozostałych, który wyróżnia trudna, niebezpieczna i dość nierówna trasa. Nawierzchnia z pewnością nie jest „uszyta pod Lamborghini”, ale mimo to kierowca ze Szczawna Zdroju poradził sobie fenomenalnie. Był nie tylko szybki, ale przede wszystkim precyzyjny i niemal bezbłędny, dzięki czemu zapracował na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej i wygrał ostatni z niedzielnych przejazdów. Ten wynik nie tylko zbudował jego pewność siebie, ale też umocnił na trzeciej lokacie przed finałową rundą.
Na ostatnim przystanku w Szczawne Kulaszne pozostało postawienie kropki nad „i”. – Moje Lamborghini ma 620 koni, a samochody rywali po 1000, więc by z nimi rywalizować kluczowa była równa jazda bez awarii przez cały sezon. To się udało. Uniknęliśmy poważnych napraw, a dla mnie najważniejsze było to, by co weekend robić progres i być szybszym od samego siebie. Właśnie taka taktyka na finiszu przyniosła sukces w postaci trzeciego miejsca w „generalce” i wicemistrzostwa Polski w klasie oraz wśród samochodów napędzanych na jedną oś – podsumował Madziara.

Kobiecy czynnik
Praca nad techniką jazdy, coraz lepsze rozumienie samochodu i przekraczanie swoich własnych ograniczeń nie przyszły jednak same z siebie. Bartłomiej Madziara podczas sezonu rozpoczął współpracę z Natalią Kowalską – jedynym polskim kierowcą, który rywalizował w Formule 2 i pierwszą kobietą, która na zapleczu F1 zdołała wywalczyć punkty w wyścigu.
– Współpraca z Natalią wniosła naprawdę dużo! Po każdym przejeździe pracowaliśmy wspólnie nad telemetrią, analizowaliśmy nagrania z kamer onboardowych i poprawialiśmy błędy. Na każdy przejazd miałem wyznaczone zadanie do wykonania i tak, krok po kroku, jeździłem coraz szybciej. Zacząłem lepiej dostrzegać, gdzie warto poszukać kilku sekund, a gdzie lepiej nie ryzykować. Kierowca sam nie jest w stanie dostrzec wszystkich swoich błędów. A jeśli zrobi to ktoś z zewnątrz – w dodatku ktoś z takim doświadczeniem jak Natalia – to można bardzo szybko zrobić progres – podkreślił.

Podium… i co dalej?
Przed sezonem Bartłomiej Madziara postawił sobie za cel wywalczenie trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej i ten cel osiągnął. W przyszłym roku planuje pozostać w Lamborghini Huracan i znów powalczyć o czołowe lokaty, ale również spróbować swoich sił w kilku rundach mistrzostw Europy.
– Każdy puchar, to tylko kolejne trofeum. Tym co mnie naprawdę motywuje jest sama rywalizacja. Ze sobą i swoimi ograniczeniami oraz rywalami na każdej trasie. Miałem już okazję startować za granicą w rundach mistrzostw Europy w Portugalii, Czechach podczas słynnego Ecce Homo w Sternberku, czy w łączonych rundach na Słowacji. Chcę, żeby tych startów w kolejnym sezonie było więcej, bo jestem głodny ścigania i żałuję, że w tym roku to już koniec sezonu. Mogę snuć odważne plany, bo mam wspaniałych partnerów: Millers Oils oraz Togoto, fantastyczny zespół, dzięki któremu mogę skupić się na jeździe oraz wspierającą rodzinę. Dzięki nim wiem, że mogę więcej! – zakończył pełen entuzjazmu Bartłomiej Madziara.

Źródło i fot. BM

  POLICJANCI POMOGLI MATCE Z CHORYM DZIECKIEM

Share this content:

Opublikuj komentarz